Jedna z najbardziej znanych legend kaliskich odnosi do czasów powstania osady, zwanej Kaliszem.
Było to bardzo , bardzo dawno temu , kiedy w miejscu obecnego miasta szumiała jeszcze nieprzebyta puszcza. To tutaj spotkały się na polowaniu trzy książęce hufce , walczące ze sobą o trofeum zabitego tura – króla tej krainy. Byli to potomkowie Lecha , Czecha i Rusa .
Bój wygrali Lechici , którzy w tym właśnie miejscu wybudowali dworzyszcze , a powstałą wokół osadę nazwali Kaliszem. Herbem całej kaliskiej ziemi została głowa tura.
Jeżeli chodzi o legendy Kalisza , to dzisiaj opowiem legendę o „Baszcie Dorotki”.
Główną jej bohaterką jest piękna córka starosty kaliskiego – Dorotka. Ojciec chciał wydać ją bogato za mąż , ale starościanka wszystkim odmawiała.
Cały swój wolny czas spędzała w izbie na piętrze , z której wygląda jedynie prze okno na miejskie uliczki.
Do jej pokoju , zgodnie z zaleceniem starosty , nie mógł wchodzić żaden mężczyzna oprócz niego i szewczyka Marcinka.
Młody rzemieślnik co miesiąc wykonywał dla panienki nowe buciki , co starosta uznawał za niewinną fanaberię córki.
W czasie , kiedy kaliski starosta wyjechał z poselstwem do dalekiego kraju , miasto nawiedziła epidemia „morowego powietrza” , czyli dżumy , która zbierała śmiertelne żniwo wśród mieszkańców grodu.
Im bardziej sytuacja kaliszan stawała tragiczniejsza , tym częściej do komnaty Dorotki zaglądał Marcinek. Jego wizyty zostały zauważone przez zaufanych Starosty , którzy zgodnie z wolą Pana – sprowadzili do Zamku specjalną opiekunkę dla dziewczyny.
Ów „Cerber w spódnicy” , całe dnie i większość nocy przesiadywała pod drzwiami Starościanki , ale czasami musiała przecież spać. Takie chwile wykorzystywał Szewczyk Marcinek i przemykał się do izby Dorotki.
Pewnego razu , kiedy tuż przed świtem próbował wymknąć się niepostrzeżenie z Zamku , drogę zagrodziły mu straże. Jedyną drogą ucieczki Marcinka było okno kaliskiego Zamku.
Upadł na bruk nieopodal okna Dorotki , która w niemej rozpaczy patrzyła na martwe ciało ukochanego .
Chcąc określić chociaż przybliżony czas naszej legendy , posłużyłam się historią tzw. biczowników , czyli członków bractw religijnych . W Europie , jak i w Polsce, istnieli oni od XIII do końca XIV wieku. Praktykowali oni publiczne biczowanie się , które miało być formą pokuty.
Początkowo byli pozytywnie postrzegani przez Kościół Katolicki , a ich procesje szczególnie częste były podczas wielkich epidemii , które nawiedzały ziemie polskie , a w tym i Kalisz.
Jednak w połowie XIV wieku, papież Klemens VI , pod groźbą klątwy, zakazał owych procesji. W efekcie część biczowników podporządkowało się władzy kościelnej , ale część – „zeszła do podziemia”.
Do takiej nielegalnej grupy dołączyła bohaterka naszej legendy – Dorotka , uciekając z ojcowskiego Zamku.
Kiedy ze swej podróży powrócił Starosta , na miejscu czekały na niego złe wiadomości. Zawiedzione uczucia ojcowskie i urażona duma , jakby odebrały mu rozum i wkrótce rozkazał odnaleźć marnotrawną córkę i siłą doprowadzić przed swoje oblicze.
Stało się to niebawem , a ojciec , nie mogąc wybaczyć hańby, jaką ściągnęła na rodzinę – rozkazał zamurować ją żywcem , w jednej z komnat Baszty.
Przez długie dni słyszano jej rozpaczliwe krzyki, lamenty i prośby, aż w końcu wszystko umilkło…Służba ukradkiem roniła łzy nad tragicznym losem Panienki , modląc się o spokój jej duszy . A Starosta …? . Niestety w legendzie nie ma o tym żadnej wzmianki.
Od tego czasu Basztę wykorzystywano jako więzienie dla złych i źle prowadzących się dziewcząt . Mówiono o nich „Dorotki” , a z czasem i całe więzienie zaczęto nazywać „Basztą Dorotki”.
Jeżeli chcecie ją obejrzeć, to skierujcie się na ul. Parczewskiego , tuż za Kolegiatą Wniebowzięcia NMP w Kaliszu.
Muszę się uczciwie przyznać , iż zdjęcia tej legendarnej Baszty wyszły mi dosyć słabo , bo zbliżał się już zmierzch , ale mam nadzieję , że wybaczycie mi ten brak profesjonalizmu…