Jak wieść niesie , niewiasty z Sanoka w woj. podkarpackim , słyną z wielkiej urody.
Wedle legendy , przyczyną owych gładkich lic Sanoczanek miała być woda , która swoje źródło miała na Wzgórzu przy obecnej ul. Zamkowej 2. A zaczęło się to tak ….
Dawno , dawno temu , za panowania Zygmunta Starego , nastąpił duży rozkwit miasta Sanok . Rozwinęło się rzemiosło i handel , ciągle przybywało nowych i pięknych kamienic , a ulice miasta roiły się od kupców z dalekich stron.
Sanok polubiła też małżonka Króla polskiego – Bona Sforza, która co prawda nigdy nie mieszkała na Zamku , ale doglądała jego przebudowy.
Prace postępowały niezwykle szybko , bowiem na Wzgórzu Zamkowym była tryskająca ze źródełka woda , co pomagało w pracach modernizacyjnych. Wg legendy posiadała ona również szczególnie pozytywną moc , która wygładzała i upiększała lica mieszkających tutaj Dam Dworu.
Wieść ta lotem błyskawicy rozeszła się po okolicy , a sanockie panny tęsknym okiem spoglądały na Zamkowe Wzgórze.Pragnienie piękna jest powszechne , a więc i ich desperacja była wielka , że zapłaciły miejskim rzemieślnikom , by ci pod osłoną nocy doprowadzili do miasta „cudowną wodę”.
Od tego czasu Sanoczanki rozkwitały niczym pąki kwiatów na wiosnę , a służki Królowej Bony, kipiące złością i nienawiścią, powoli traciły cały swój dotychczasowy urok i krasę.
Nie uszło to oczywiście uwadze Najjaśniejszej Pani, która na Zamek sprowadziła piękne dziewczyny z miasta, powierzając im funkcje nowych Dam Dworu .
Mówi się , że w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy , ale ja tak sobie myślę , że urok osobisty zyskuje się nie przez jakąś „cudowną wodę „, czy odmładzające smarowidła , ale przede wszystkim dzięki pozytywnemu nastawieniu do życia .
Nie należy ubolewać nad tym , że się starzejemy , bo pamiętajcie : ten przywilej nie jest dany wszystkim…