W poprzednich wpisach podziwialiśmy piękno urokliwych legend z Gór Sowich . Dzisiaj przyszedł czas na dolnośląski Wałbrzych , który aż skrzy się od ciekawych opowieści. Swoje „bajanie” rozpocznę od legendy o ” Lisiej Sztolni „.
Działo się to bardzo dawno temu , kiedy współczesny Wałbrzych był jedynie niewielką osadą , położoną wśród lasów.
W chatce nad rzeką mieszkał chłopiec , o imieniu Hans. Jego ojciec był drwalem , a matka zajmowała się gospodarstwem domowym , w którym były kury , kaczki , krowa i stado owiec.
Każdego ranka wypędzał on owieczki na łąki w pobliżu wielkiej góry. Któregoś dnia , kiedy chłopiec leniwie wylegiwał się na trawie , w pobliskich krzakach coś się poruszyło . Hans zerwał się jak oparzony , myśląc , że to wilk skradający się do jego stadka.
Kiedy w napięciu obserwował krzaki , nagle w jego kierunku zaczęły się turlać trzy puszyste kuleczki , za sterczącymi uszkami. Były to małe liski , które pod nieobecność mamy , wybrały się na zwiedzanie okolic swej nory. Zobaczywszy człowieka w popłochu uciekły do swego lisiego mieszkanka.
Od tego czasu Hans był świadkiem coraz odważniejszych wypraw lisków , o których wieczorem opowiadał siostrze Heldze.
Wiedziony ciekawością , pewnego razu zajrzał do lisiej nory , ale nic nie zobaczył oprócz ciemności i leżących wokół dziwnych , czarnych kamieni. Były one jakieś inne od tych , które dotąd widział , bo nie tylko brudziły ręce na czarno , ale i można było nimi rysować po skale.
Tego dnia Hans powrócił do domu później niż zwykle , a cały umorusany rozzłościł strasznie swą matkę. Kobieta nie chciała o niczym słuchać , a przyniesiony przez chłopca ” czarny skarb” , kazała wrzucić do pieca.
Po pewnej chwili owe kamienie rozżarzyły się jasnym płomieniem , a po całej izbie zaczęło rozchodzić się przyjemne ciepło.
Następnego ranka cała rodzina wstała o świcie i udała się do lisiej nory. Na miejscu znaleźli dużo podobnych czarnych kamieni , a o ich znalezisku , nazywanym węglem , wkrótce wiedziała już cała okolica.
Wiele lat później w mieście Wałbrzych powstała pierwsza kopalnia ze sztolnią o nazwie ” Lisia Sztolnia ” , gdzie urobek wywożono na powierzchnię kanałem wodnym. Z czasem wypompowano z niej wodę, zbudowano torowisko , po którym jeździły wózki, ciągnięte przez konie.
Dzisiaj wejście do owej Sztolni jest zamknięte dla turystów , z powodu niebezpiecznego dla człowieka poziomu metanu i dwutlenku węgla w podziemnym powietrzu , oraz wody gromadzącej się w niższych odcinkach Kopalni.
Według źródeł , z lewej strony wejścia do „Lisiej Sztolni” widnieje tablica , upamiętniająca rok 1794 , w którym nastąpiło oficjalne otwarcie Sztolni , oraz symbole górnicze. Są nimi „Perlik” – młotek z obustronnie tępymi obuchami i krótki kilof – znany wśród górników jako „Żelazko”. Narzędzia te uwidocznione są obecnie w górniczym godle.
Historia wałbrzyskiego górnictwa sięga początków XVI wieku , kiedy węgiel wydobywano tu metodą odkrywkową , drżąc kilkumetrowe Szyby. Z czasem zaczęły powstawać Sztolnie – poziome wyrobiska drążone w zboczach wzniesień.
Przełom XIX i XX wieku to największy rozwój tutejszego górnictwa. W 1990 roku zapadła decyzja o zamknięciu wszystkich Kopalni , wskutek czego ponad 20 tys. górników straciło pracę.
To tyle o „Czarnym Złocie” Wałbrzycha , a teraz zapraszam wszystkich do Zamku Książ , przy ul. Piastów Śląskich 1, ale to już temat mojego następnego wpisu.