W poprzednim wpisie zaczęłam mówić o zamku w Ossolinie , z którym wiąże się legenda o Czerwonym Panku.
Miał nim być miejscowy diabeł, ubrany w czerwony surdut i takiego też koloru czapkę.
Zjawa ta ponoć nocami galopuje na swoim czerwonym koniu w pobliżu fragmentów kamiennej arkady mostu.
Wciągu dnia mara zapewne siedzi w ciemnych lochach zamkowych ,które ciągną się aż do Ujazdu.
Miejscowi wierzyli w to, że jeżeli ujrzy się tego ducha , to należy zejść mu z drogi , bo w przeciwnym razie spotka nas nieszczęście ,a nawet śmierć.
Inna opowieść o Ossolinie jest o tym , jak zamkowe wzgórze było ulubionym pastwiskiem miejscowych pastuszków.
Pewnego razu wydarzyła się tu podobno dziwna historia.Otóż nagły poryw wiatru zerwał jednemu z nich z głowy czapkę , która wpadła do niewielkiego otworu w ziemi.
Po kilku minutach czapka , jakąś niewidzialną ręką , została wyrzucona na powierzchnię ziemi.
Jakież było zdziwienie wszystkich , gdy ujrzeli w niej złote monety.Biedny chłopczyna nie posiadał się z radości.
Wtedy to inny pastuch zapragnął również złota i w tym celu wrzucił swoją czapkę do otworu w ziemi.
Po chwili powróciła ona do swojego właściciela… wypełniona ludzkim odchodami.
Jeżeli ktoś chciałby odwiedzić Ossolin, to leży on w woj.świętokrzyskim,powiecie sandomierskim i gminie Klimontów.
Nie będę Was zbytnio zachęcać do tej wycieczki , bo niestety ja byłam rozczarowana nikłymi śladami istnienia zamku Pana na Ossolinie.