Młyny wodne , to miejsca które często wiążą się z legendami . Można powiedzieć , iż mają „diabelski rodowód”, ale zanim zacznę bajać – kilka słów wstępu.
Najstarsza wzmianka o młynie wodnym na terenie dzisiejszej Polski pochodzi z 1145 r. Pierwotnie właścicielem młyna mógł być tylko Król , klasztor , lub Biskup , ale z czasem przywilej ten uzyskali też panowie feudalni .Młyn zazwyczaj przyporządkowany był do konkretnego terenu i wszyscy mieszkający na nim chłopi musieli koniecznie korzystać wyłącznie z jego usług. Ten przywilej mielenia zboża wyłącznie w młynie należącym do właściciela ziemi zapewniał młynowi stałe dochody.
Na wsiach Młynarzy darzono dużym szacunkiem , choć równie często bano się ich , a nawet posądzano o kontakty z Diabłem i mocami nadprzyrodzonymi. Mawiano , że w młynach straszy i dzisiaj opowiem jedną z takich legend.
Otóż dawno , dawno temu , w małej wiosce nad Wieprzem, na Roztoczu mieszkał Młynarz Maciej . Wraz z synami prowadził Młyn wodny , który znany był w całej okolicy z dobrze zmielonej mąki.
Zamówień było coraz więcej , a Maciej nikomu nie odmawiał , aż w końcu jego synowie zaczęli się buntować. Praca ponad siły człowieka, rozgniewani chłopi z powodu dużych kolejek i złe traktowanie przez ojca doprowadziło do rozłamu w rodzinie.
Młodzieńcy postanowili odejść z ojcowizny , by poszukać innego życia z dala od zgrzytającego dzień i noc Młyna.
Okoliczni mieszkańcy już zaczęli się martwić , że nie będą mieli gdzie mielić swego zboża , aż tu spotkała ich miła niespodzianka. Młyn w dalszym ciągu pracował , chociaż nikt nie słyszał , że Młynarz Maciej zatrudnił nowych parobków.
Nastąpiła jednak jedna zmiana – z zamówieniami , jak i po odbiór mąki chłopi mogli zgłaszać się tylko tuż po świcie i nie później jak do godzin południowych. Resztę dnia Maciej odpoczywał , bowiem mielenie zboża odbywało się tylko w nocy.
Dziwne to trochę było , a gdy nikt nie widywał w Młynie żadnego pracownika , zaczęto snuć różne domysły.
Pewnego dnia późnym wieczorem jakiś ciekawski wieśniak podkradł się na obejście Młyna i ukradkiem zajrzał do izby. To co ujrzał wprawiło go w całkowite osłupienie i wywołało gęsią skórkę.
Otóż Młynarz Maciej popijając piwo grał w kości z jakimiś obcymi młodzieńcami , którym spod marynarek wystawały ogony , a jego żona spokojnie piekła placki na rozgrzanej blasze pieca…
Kiedy chłopina pojął na co patrzy – uciekł w popłochu , a wieść o diabelskich parobkach wnet rozniosła się po całej okolicy.
A Młyn w dalszym ciągu mielił chłopskie zboże , a mąka była tak czysta i puszysta , że nie można było mieć żadnych pretensji. Nikt z miejscowych już więcej nie zaglądał tu po zmroku , a skrzypienie młyńskiego koła rozchodziło się nocami po okolicy i to nawet po śmierci Młynarza Macieja.
Dzisiaj po większości Młynów wodnych pozostały jedynie ruiny lub zdjęcia , ale są jeszcze legendy i w kolejnym wpisie opowiem inną opowieść o tych nawiedzonych miejscach.