Fabuła legendy o Weneckim Diable rozgrywa się we wsi Wenecja , w woj. kujawsko-pomorskim , powiecie żnińskim i tam właśnie dzisiaj jedziemy.
Miejscem opowieści jest zamek w Wenecji , który w latach osiemdziesiątych XIV wieku był własnością Mikołaja Nałęcza , wywodzącego się z potężnego rodu Nałęczów.
Koszt wzniesienia owej budowli wynosił na owe czasy ok. 3 tysięcy grzywien , co świadczyło o zamożności inwestora.
Mikołaj posiadał liczne dobra i piastował wysokie urzędy . Był kasztelanem nakielskim , a od 1381 r. sędzią kaliskim , co przynosiło mu niezłe profity.
O jego prestiżu i uprawnieniach przypominała górująca nad okolicą wieża nowo wybudowanego zamku.
Owa rezydencja Mikołaja Nałęcza była miejscem kontaktów z poddanymi z Wenecji i okolic i znana jest jako ” Zamek krwawego Diabła z Wenecji ” .
Sędzia Nałęcz zasłynął z niezwykłej surowości w wydawanych przez siebie wyrokach , jak i z wielokrotnych gwałtów i okrucieństw , jakich dopuszczał się w czasie wojny domowej w Wielkopolsce , między Nałęczami a Grzymalitami.
Legendę o tej barwnej postaci możnowładcy wielkopolskiego można by rozpocząć słowami :
„Była pogodna , wrześniowa noc , kiedy gościńcem , wzdłuż Jeziora Biskupińskiego przetaczał się długi sznur załadowanych wozów…”.
Nie pierwszy raz zdarzało się , że poborcy dziedzica z Wenecji , siłą wyrywali jego poddanym prawie cały dorobek ich życia.
Tak było i tym razem , a wszyscy , mimo , iż pokornie schylali głowy , to jednak z nadzieją myśleli o nowym polskim władcy Władysławie Jagiełło i miłościwie panującej królowej Jadwidze.
Po cichu liczyli na to , że król ukróci wreszcie samowolę i rozboje panów , a szczególnie Weneckiego Diabła.
Tymczasem karawana z daniną z okolicznych wsi dojechała do bramy zamku Nałęcza.
Jej uczestników przywitał widok wielu ciał kołyszących się na szubienicach.
Przejęci trwogą kmiecie , sołtysi i rajcy zaczęli się żegnać i głośno odmawiać modlitwy , a widząc to srogi dziedzic rozkazał swym pachołkom zakuć w dyby prowodyrów zamieszania.
Niezadowolony z wielkości przywiezionej daniny , już miał zająć się innymi kmieciami , gdy u bram zamkowych , niespodziewanie stanął orszak królewski , a na dziedziniec wkroczył sam Władysław Jagiełło.
Na widok szubienic , zakutych w dyby włościan i wozów pełnych dobytku , zawrzał gniewem i lekceważąc sędziego Nałęcza , sam rozpoczął swój”sąd królewski”.
Po kolei wysłuchiwał skarg poszkodowanych wieśniaków i wypuszczonych z lochów skazańców , a na koniec , w świetle zebranych dowodów winy Mikołaja Nałęcza , wydał królewski wyrok.
Sędzia Nałęcz został pozbawiony swojego stanowiska , jak i majątku zgromadzonego na krzywdzie ludzkiej .
Skazany na dożywotnie więzienie , wraz ze swymi wspólnikami zbrodni , został przewieziony do poznańskiego więzienia.
Zapanowała powszechna radość , a mieszkańcom Wenecji nawet nie straszna była straszliwa burza , która rozszalała się o północy.
Z uśmiechem na ustach przyglądali się jak pioruny , jeden za drugim , biją w zamek Weneckiego Diabła , a kiedy wszechogarniający pożar spopielił to miejsce zbrodni i występku , z ich piersi wyrwało się westchnienie ulgi.
Od tego czasu w ruinach zamku zaczęło straszyć. O północy stada czarnych kruków i wron zlatywały się do zamczyska .
W chwilę później dawał się słyszeć tętent jeźdźca na czarnym koniu , który objeżdżał ruiny warowni.
Ludzie mawiali , że to sam Diabeł Wenecki przyjeżdżał doglądać swoich zakopanych skarbów.
Pewnego razu pojawił się śmiałek , który zapragnął odnaleźć owo „diabelskie złoto”.
Wrócił po kilku dniach , siwiutki jak gołąbek , z pomieszanymi zmysłami i przerażeniem w oczach , które go nie opuściło do końca jego dni.