Dzisiaj cofniemy się do czasów średniowiecznych , kiedy to ludy zamieszkujące obecne ziemie Zachodniopomorskie , czciły pogańskiego Boga Świętowita. Jednym z miejsc jego kultu , były tereny nad dwoma rzekami – obecną Obrą i Paklicą – współczesne województwo lubuskie.
A kim był Bóg Świętowit ?
Był on najważniejszym bóstwem Słowian Połabskich , zamieszkujących gród Arkonę w Niemczech , na wyspie Rugia. Od strony Bałtyku Arkona była nie do zdobycia , chroniona przez 45 – metrową ścianę z kredy i margli . Podobne utrudnienia istniały od strony lądu , gdzie schowana była ona za 10 – metrowym wałem ziemnym i drewnianym ogrodzeniem.
W środku Arkony stała Świątynia wszechwładnego Boga Świętowita , ze Świętym Ogniem palącym się przed posągiem bóstwa o czterech twarzach , oraz z jego atrybutami władzy : rogiem wypełnionym miodem, misternie zdobionym mieczem i białym koniem.
Tak było do roku 1168 , kiedy ta średniowieczna forteca padła pod naporem wojsk duńskich , dowodzonych przez Króla Waldemara I. Wtedy to posąg Świętowita został zniszczony , a plemię Ranów zostało przymusowo ochrzczone. Ze spalonego Sanktuarium Waldemar zagarnął jego skarbiec , składający się z ofiar wielu pokoleń wiernych .
Rozpoczęła się era chrystianizacji i niszczenia wszelkich symboli pogaństwa . Jak to się stało w kraju nad Obrą i Paklicą , opowiada niniejsza legenda o dwóch rzekach , których nazwy pochodzą od dawnych Kapłanek Boga Świętowita – Pakli i Obry.
Panem owych ziem był wtenczas niejaki Witeź – Rycerz wielkiej odwagi i waleczności , który w wolnych chwilach namiętnie oddawał się polowaniom na grubego zwierza. Podczas jednej z takich wypraw Witeź natrafił na dorodnego jelenia , ale wszystkie jego strzały chybiały celu. Zwierzę wpadło w gęsty zagajnik i wszelki ślad po nim zaginął. Witeź nie dając za wygraną kluczył jeszcze jakiś czas w gęstwinie leśnej , aż nagle znalazł się w Świętym Gaju , miejscu w którym królował posąg Boga Świętowita .
Rycerz zadrżał spoglądając na jego cztery twarze oświetlone żarem płonącego ogniska, podsycanego przez Kapłanki Boga – Paklę i Obrę. W chwilę potem na jedną z twarzy bóstwa padł cień i z tej właśnie strony pojawili się wojownicy odziani w skóry , z hełmami na głowach. Trzymając w dłoniach ciężkie tarcze i miecze , z krzykiem na ustach ruszyli na Witezia. Zaczęła się walka na śmierć i życie , w której z powodu przewagi sił nieprzyjacielskich , nasz Rycerz stał na pozycji przegranego.
Czując zbliżającą się śmierć , Witeź zaczął modlić się do Światowita i wtedy nagle płomień owinął drewniany posąg Boga i cztery jego twarze zapłonęły niczym pochodnie. Powstał ogromny pierścień ognia , w którego centrum znalazł się nasz Rycerz. Jego płuca wypełniły się gryzącym dymem i kiedy myślał , iż to już jego koniec , ogień przygasł tak nagle , jak się pojawił. Powiał wiatr i na ziemię spadły pierwsze krople deszczu . Po chwili była to już wielka ulewa , która z sykiem gasiła rozżarzone głownie.
Skamieniały z przerażenia Witeź ujrzał nagle , jak wokół Świętego Gaju pojawiają się dwie rzeki , z których dobiegały go kobiece głosy . Jeszcze wtedy nie wiedział , że są to Kapłanki Świętowita – Pakla i Obra , które ratując go przed niechybną śmiercią , wyrzekły się swych ludzkich postaci i przemieniły w owe rzeki .
W widłach tych rzek – Paklicy i Obry – powstał gród , zwany Międzyrzeczem, który od początków swego istnienia odgrywał ważną rolę jako strażnica zachodniej granicy Polski .
O opiekuńczych działaniach Paklicy i Obry opowiada Legenda z roku 1025. Był to czas , kiedy cały kraj sposobił się do koronacji Bolesława Chrobrego na pierwszego Króla Polski.
Na tę wielką uroczystość wybierali się również dostojnicy Międzyrzecza. Kiedy drużyna posłów wyjechała , a na miejscu pozostali jedynie pojedynczy strażnicy , miasto zaatakowały wrogie wojska. Obrońcy grodu dwoili się i troili, ale wkrótce zabrakło strzał w kołczanach i kamieni na stosach. Kiedy mieli już się poddać , opływające miasto dwie rzeki wystąpiły ze swych koryt , a ich wody niebawem pokryły się zwłokami najeźdźców , trupami koni i płachtami namiotów. Międzyrzecz ocalał.