Rzecz działa się w 1456 r. w północno-zachodniej Polsce , w woj. zachodniopomorskim i powiecie wałeckim. To tu na drodze z Tuczna do Mierzwina stała okazała Gospoda , przez tutejszych zwana ” Byczek” .
Gośćmi Karczmy byli zarówno bogaci mieszkańcy okolicznych wsi , jak i zwykli, prości ludzie – najczęściej chłopi. Nazwa tego przybytku wzięła się stąd , że serwowano tu najlepsze wino , które smakiem podobne było do najwspanialszych win z Węgier i Italii. Moc jego była tak wielka , jak najsilniejszego byka. Upijali się więc tu chłopi , pozostawiając często w Karczmie ostatni grosz , albo nawet zastawiając swój dobytek . Płakały więc ich żony, nie mając często co włożyć do garnka.
Owego lata dodatkowo całą okolicę dotknęła wielka susza . Nabożne kobiety mówiły , że jest to znak od Boga , by mężczyźni zaprzestali uciech w Gospodzie „Byczek” i zajęli się wreszcie swoimi rodzinami. Wielka bieda zaczęła grozić wszystkim mieszkańcom . Zaczęło brakować wody w jeziorach , aż w końcu całkiem one wyschły .Podobnie stało się ze studniami.
I wtedy okazało się , że jedyną studnią w okolicy , w której była woda jest ta, która należała do właściciela Karczmy . Wszystkich to dziwiło, bo ta studnia znajdowała się na wzgórzu, ale faktycznie była w niej woda. Cwany Karczmarz zaczął sprzedawać wieśniakom wodę . Popyt na nią był wielki , bo każdy chciał przeżyć. I wtedy właściciel podniósł cenę dzbana wody , tak że dla niektórych stała się ona nieosiągalna. Płakały kobiety, trzymając w ramionach spragnione dzieci , ale Karczmarz był nieugięty .
Pewnego wieczoru dwaj młodzieńcy , chcąc podkraść trochę wody, zakradli się pod studnię . Ale przy niej zobaczyli chciwego Karczmarza rozmawiającego z jakimś dziwnym mężczyzną . Ubrany był w czarny kubrak , a w miejscu butów widać było racice . Zakapturzony jegomość groził Karczmarzowi zabraniem wody ze studni , jeżeli ten nie podpisze cyrografu , który trzymał w porośniętej gęstymi włosami ręce . Przestraszony właściciel Gospody szybko wziął do ręki podsuwany mu pod nos pergamin i podpisał go , ale nie chciał oddać go czarnemu mężczyźnie. I wtedy podglądających młodzieńców dojrzał ów tajemniczy jegomość i zaraz rozpłynął się w powietrzu . Karczmarz, mało myśląc podpalił ten czartowski dokument i wrzucił go do studni. I wtedy w studni zaczęło coś skwierczeć i trzaskać , a z jej wnętrza buchnął czarny dym i wychyliła się olbrzymia postać , która schwyciła gospodarza wciągając go do jej wnętrza Widząc to, przerażeni chłopcy uciekli co sił w nogach . W wiosce opowiadali wszystkim o tym co zobaczyli i usłyszeli . Nastała noc a wraz wybiciem godziny 24 , spadł nagle tak długo wyczekiwany deszcz . Rankiem okazało się , że w miejscu Gospody rozciąga się zielona łąka , a na niej spokojnie pasie się dorodny byczek….
Łąka ta istnieje do dziś i nawet w największą suszę rośnie na niej zielona , soczysta trawa. Owo miejsce jest po środku między Kościołem w Tucznie , a początkiem wsi Mierzwin . Natomiast ową legendę można przeczytać w kronice Parafii w Tucznie.