Spacerując po uliczkach Kazimierza Dolnego rozglądałam się za jedną z atrakcji tego miasta, a mianowicie kazimierskim kogucie, wypiekanym z ciasta drożdżowego.
Zanim zajmę się jego konsumowaniem, chciałabym Wam opowiedzieć o nim pewną legendę.
Otóż dawno, dawno temu tereny obecnego Kazimierza były zamieszkiwane przez ludność , zajmującą się rolnictwem i łowiectwem.
Okolica była przepiękna , toż nie dziwota , że zachwycił się nią przelatujący tędy Diabeł.
Ulubionym menu czarciego syna stały się wkrótce tutejsze tłuste koguty.
Biedne ptactwo nie miało żadnych szans przeżycia, aż nadszedł czas , gdy pozostał ostatni stary i mądry kogut.
Wraz z piękną kazimierską kurą ukrył się przed swym prześladowcą tak skutecznie , że na nic zdała się cała moc diabelska.
W czasie , gdy zdeterminowany Diabeł przeszukiwał okolicę , zakonnicy poświęcili jego norę w leśnym wąwozie.
Pewne powiedzenie mówi , że „boi się jak diabeł święconej wody” i tak też pewnie było w przypadku kazimierskiego Diabła.
Powróciwszy do swego legowiska, Czart wnet rozpoznał zapach święconej wody , a był mu on tak nienawistny , że uciekł w popłochu z tego miejsca .
Ostatni kogut w mieście, ze swą dorodną kurą, dali początek nowej kurzej rodzinie.
Na pamiątkę tego wydarzenia w Kazimierzu Dolnym zaczęto wypiekać koguty z ciasta drożdżowego.
Ciekawa jestem co myślicie o tej legendzie…?
W każdym bądź razie ja inaczej spoglądam teraz na te kazimierskie wypieki … i zaręczam Was , że są przepyszne .