Dębno to kolejna miejscowość w Małopolsce , w powiecie brzeskim , które może poszczycić się własnym Zamkiem. Dębno leży ok. 21 km od Tarnowa , przy trasie Tarnów – Brzesko , a sam Zamek 200 m od tej trasy. Uchodzi on za perłę polskiej architektury z czasów późnego gotyku i jest wizytówką gminy Dębno i miejscem odbywającego się tu Międzynarodowego Turnieju Rycerskiego o Złoty Warkocz Tarłówny .
Na dębiński turniej przyjeżdża corocznie rycerstwo z całego kraju oraz zagraniczne bractwa rycerskie. Naturalne otoczenie pięknego Zamku w Dębnie powoduje , że turniej nabiera charakteru wielkiego historycznego widowiska. Jego głównym punktem jest rywalizacja łuczników i rycerzy walczących o główne trofeum – Złoty Warkocz Tarłówny.
W tym momencie musimy cofnąć się o kilkaset lat wstecz , do czasów Średniowiecza. Zamek wówczas był we władaniu rodu Tarłów i to tu rozegrała się tragedia.
Jeden z Panów na Dębnie miał piękną córkę o złotych warkoczach sięgających niemal do samej ziemi. Owa panna już jako dziecko w kolebce zaręczona została z przyszłym dziedzicem z Melsztyna – Spytkiem.
Będąc nastolatką Tarłówna zakochała się bez pamięci w jednym z pokojowców swego ojca .O swym uczuciu powiedziała ojcu , ale on nie chciał nawet słuchać o takim związku i przypomniał jej , że została już przyrzeczona innemu mężczyźnie.
Córka sprzeciwiła się jego woli i wtedy despotyczny ojciec nakazał dwórkom odziać ją w suknię ślubną , a potem rozkazał zamurować jedynaczkę w zamkowej baszcie wraz z całym jej posagiem ślubnym. Z woli Dziedzica Dębna nieszczęsny kochanek krnąbrnej córki został stracony w mękach.
Mijały dni , a młoda dziewczyna pozostawała niezłomna w swoim postanowieniu. Tarło , nękany wyrzutami sumienia , nakazał wreszcie służbie rozbić mury więzienia córki , ale było już za późno. Złotowłosa dziedziczka nie żyła…
Na początku XX wieku w baszcie Zamku w Dębnie odnaleziono szkielet młodej kobiety i złoty warkocz , co potwierdziło legendę o nieszczęśliwych kochankach. W komnacie nie było jedna żadnego skarbu ….
Ludzie opowiadali , iż od tamtego czasu w bezksiężycowe noce duch Tarłówny zaczął pojawiać się w zamkowych komnatach , a jej nieszczęśliwy płacz mroził krew w żyłach. W korytarzach hulał zimny wiatr , mimo iż wszystkie okna były szczelnie pozamykane . Ciężkie drzwi komnat same się otwierały i zamykały , a mieszkańcy Zamku czynili wtedy znak krzyża i odmawiali modlitwę za duszę złotowłosej dziedziczki.
A Dziedzic Tarło ? Legenda milczy o jego dalszych losach , ale mam nadzieję , że człowiek ten zrozumiał , iż czasem jeden nieprzemyślany krok potrafi wszystko zmienić …. i to nie zawsze na dobre.