Kościół Św. Elżbiety mieści się przy ul. Św. Mikołaja we Wrocławiu.
Pierwotnie była to świątynia katolicka , ale w pierwszej połowie XVI wieku na pewien okres przeszła ona we władanie protestantów.
Jak mówi legenda , kościół został przegrany w karty przez Św. Macieja, na rzecz mistrza krzyżowców.
Budowla mierzyła w tym czasie aż 130 m wysokości . Był to jeden z najwyższych kościołów w Europie. Zawdzięczał to ogromnemu , blisko 50 metrowemu hełmowi wieży .
Pewnego razu , podczas wielkiej wichury , hełm świątyni runął na pobliską kamienicę. Szczęśliwym trafem nie było ofiar w ludziach , a w wyniku wypadku zginęła jedynie …kotka.
Ludzie potraktowali to zdarzenie jako znak opatrzności . Mawiano , że to Anioły uniosły opadającą część wieży , co obrazuje płaskorzeźba na fasadzie świątyni.
Z Kościołem Św. Elżbiety wiąże się też inna legenda ,
Jest to historia dwóch wrocławskich rycerzy – Lentka i Henczka.
Podczas jednej ze swoich wypraw wojennych Henczko dostał się do niewoli tureckiej , pozostawiając w domu młodą żonę Matyldę.
Jego kompan Lentko , któremu udało się szczęśliwie wrócić do kraju , postanowił wykorzystać sytuację i doniósł Matyldzie o śmierci jej męża.
Po pewnym czasie zaczął zabiegać o względy pięknej dziewczyny , mając nadzieję , że ta wreszcie pogodzi się z bolesnymi „faktami” i zainteresuje się jego osobą.
Te jego starania zobaczył we śnie uwięziony Henczko , który w akcie desperacji zaczął przywoływać diabelskie moce , bo tylko one mogły wybawić go z niewoli.
Pewnej nocy pojawił się Diabeł , który za tę przysługę zażądał duszy rycerza. Młodzieniec zgodził się pod warunkiem , że przez całą podróż do kraju będzie spał.
Diabeł oczywiście na to przystał, licząc że przed nastaniem świtu znajdą się we Wrocławiu , ale trwało to dłużej niż planował .
Będąc tuż pod murami miasta , wraz z nastaniem świtu zapiał kogut , który przebudził śpiącego Henczka.
Czart utracił duszę młodzieńca . W ataku wściekłej furii zerwał hełm z wieży Kościoła Św. Elżbiety i cisnął nim o ziemię.
Nikomu jednak nic się nie stało , bo czuwające Anioły pochwyciły go i delikatnie opuściły na ziemię.
Legenda kończy się podwójnym happy endem , bo Henczko odzyskał swoją ukochaną Matyldę .