Historia zamku w Wiśniczu – woj. małopolskie , powiat bocheński – rozpoczyna się w drugiej połowie XIV wieku , kiedy to Jan Kmita , herbu Szreniawa , zbudował niewielki Zamek z jedną wieżą.
Następni właściciele z rodu Kmitów rozbudowywali tą budowlę o kolejne wieże.
Godna uwagi jest jedna z wież zamkowych , dookoła której znajduje się niezbyt szeroki , niezabezpieczony daszek. Podobno wartownicy musieli pełnić swoją służbę właśnie na tym daszku , a brak poręczy miał odstraszać przed zasypianiem podczas warty.
W czasach , gdy Panem na Zamku w Wiśniczu był Piotr Kmita , częstym jego gościem była królowa Bona.
Na jednym z przyjęć postanowiła ona objechać na osiołku po gzymsie jednej z wież . Po wykonaniu tego wręcz kaskaderskiego wyczynu, jakby nigdy nic powróciła do zabawy.
Legenda powiada , że odtąd , kiedy ta okrutna Królowa chciała pozbyć się jakiegoś przeciwnika politycznego , to rzucała mu wyzwanie konnej przejażdżki po murku wieży , dobrze wiedząc , że konie źle znoszą duże wysokości.
Nikt jej nie odmawiał , co kończyło się zawsze upadkiem i śmiercią królewskiego przeciwnika.
Podobno od tamtych czasów zdarza się , że z zamkowych podziemi wyłania się biały koń , który dwa razy okrąża zamek i z powrotem znika w podziemiach.
Zastanawiam się dlaczego nikt wtedy nie wpadł na pomysł , by przyjmując wyzwanie , poprosić o osła ?
Byłoby to w pełni zrozumiałe , bo przecież Bona jechała na ośle… , ale może obawiali się gniewu Królowej… ?.