W Bazylice Mariackiej w Gdańsku , w Kaplicy Jedenastu Tysięcy Dziewic , stoi posąg Jezus Ukrzyżowanego.
Rzeźba ta wywarła na mnie tak silne wrażenie , iż przez chwilę nie mogłam oderwać wzroku od twarzy konającego w mękach Zbawiciela , a w uszach dzwoniły mi słowa niedawno przeczytanej legendy…
Dawno temu , Rajcowie miejscy zlecili znanemu rzeźbiarzowi wykonanie krucyfiksu ,który miał ukazywać cały dramat męki pańskiej na szczycie góry , zwanej Golgotą.
Mistrz przyjął zlecenie , ale trudno mu było zabrać się do pracy , gdyż jego życie prywatne legło w gruzach.
Jego ukochana żona opuściła go i wraz ze swym kochankiem udała się do Królewca – dzisiejszy Kaliningrad.
Załamany mężczyzna próbował jak najszybciej otrząsnąć się z szoku , bo był potrzebny swojej maleńkiej córeczce , która matka porzuciła .
Ból zdrady , a dodatkowo wieść o tym , że jego wiarołomna żona urodziła tamtemu mężczyźnie syna , spowodowało , iż rzeźbiarz utracił całą wenę twórczą.
Mijały tygodnie , miesiące i lata , a zaczęty posąg Jezusa , przedstawiał jedynie postać ukrzyżowanego na krzyżu.
Brakowało w nim twarzy Pana , która miała ukazywać tę potworną gehennę ostatnich chwil na krzyżu.Mistrz wiedział , że twarz ta musi wręcz „krzyczeć męką” , ale nie wiedział jak tego dokonać.
W tym czasie dorastająca córka artysty zakochała się w młodzieńcu , który właśnie przybył z Królewca.
W trakcie rozmowy z nim , rzeźbiarz dowiedział się imienia jego matki i zadrżał z przerażenia. Młodzian ów był przyrodnim bratem jego córki.
Przytłumione przez lata zazdrość i wściekłość wybuchły na nowo , ze zdwojoną siłą i całkowicie go zaślepiły.
Jedyne co wiedział , to to , iż musi usunąć tego chłopaka z życia jedynaczki , bo nie mógł przecież pozwolić , by dziewczyna nieświadomie popełniła grzech kazirodztwa.
Podstępem zwabił młodzieńca do swej pracowni , a tam ogłuszył go , przybił do krzyża i wbił mu pod serce swoje dłuto.
Trysnęła krew , a oszalały rzeźbiarz patrzył na „niemy” ból i cierpienie konającego młodzieńca.
Kiedy wreszcie wydał on ostatnie tchnienie , mistrz rzucił się do swojej niedokończonej rzeźby i zaczął kształtować twarz umierającego Jezusa.
Nikt nie wie ile minęło czasu , kiedy w drzwiach pracowni stanęła jego córka .
Nikt też nie potrafi oddać ogromu jej cierpienia , na widok ukrzyżowanego narzeczonego i martwego ojca , leżącego u jego stóp.
Kiedy jednak w rogu pokoju ujrzała wykończoną rzeźbę Chrystusa Ukrzyżowanego , upadła zemdlona , bowiem udręczone oblicze Zbawcy , do złudzenia przypominało twarz jej ukochanego.
Przepełniona mieszanymi uczuciami , opuszczam Bazylikę Mariacką .
Zanim jednak pożegnam się z Gdańskiem i mającym magiczną moc Morzem Bałtyckim , opowiem Wam już ostatnią pomorską legendę , ale… na nią zapraszam do mojego następnego wpisu.