Co roku , 14 września , Łódź obchodzi rocznicę urodzin polskiego poety – Juliana Tuwima.
Przed Pałacem Juliusza Heinzla , przy ul. Piotrkowskiej 104, stoi pomnik autorstwa Wojciecha Gryniewicza – „Ławeczka Tuwima”.
Przedstawia on naturalnej wielkości polskiego poetę , siedzącego w pozie , sprawiającej wrażenie , jakby Tuwim słuchał kogoś siedzącego obok niego.
Miejsce to jednak jest wolne , więc można usiąść i … potrzeć nos poety , co według miejskiej legendy , przynosi szczęście.
Od 2005 roku , w czasie studniówek , maturzyści zbierają się na ul. Piotrkowskiej , by zatańczyć poloneza.
Korowód rusza z Pasażu Schillera . W pierwszej parze idzie Prezydent Miasta Łodzi lub któryś z wiceprezydentów.
W trakcie tańca – tak jak tego chce tradycja- dziewczęta pocierają nos Tuwima na szczęście.
Ten wielki , łódzki poeta , dał się poznać, zarówno w swojej twórczości , jak i w życiu prywatnym , jako człowiek obdarzony niezwykłym poczuciem humoru.
Stąd moje ogromne zaskoczenie , gdy przeczytałam , że Tuwim przez wiele lat zmagał się z różnymi zaburzeniami nerwicowymi.
Podobno najbardziej dokuczała mu agorafobia , czyli lęk przed wyjściem z domu , przebywaniem w miejscach publicznych , jak i na otwartej przestrzeni.
Zwiedzając Łódź , a zwłaszcza jej zabytkowe Śródmieście, dotarłam do ul. Juliana Tuwima . Ciekawostką tej ulicy są dwa małe krasnale z ogromnymi tarczami w ręku.Mieszkają one w bramie ładnej kamienicy , przy ulicy autora „Kwiatów Polskich”.
Zanim opowiem w kolejnym wpisie , ostatnią już legendę z tego Miasta Kominów” , dzisiaj , na zakończenie dnia, przytoczę fragment „Walczyka o Łodzi” , Edwarda Pągowskiego :
„Barwnych miast jest co niemiara : Berlin, Praga , Paryż , Rzym . A nas Łódź urzeka szara , łódzkich fabryk dym…”