W Oświęcimiu , u podnóża Wzgórza zamkowego aż do wybuchu II Wojny Światowej stała duża Kapliczka. W środku była rzeźbiona w drewnie figura Chrystusa w ogromnej Koronie cierniowej. Umęczony Zbawiciel patrzył na drogę prowadzącą do Zamku. Z jego postacią łączyła się Legenda o okrutnym Kasztelanie.
Dawno , dawno temu w Oświęcimiu panował Kasztelan , który nawet za niewielkie przewinienie wrzucał Mieszczan do zamkowych lochów. Nie było z nich powrotu . Zwłoki skazanych na śmierć głodową Straż więzienna wyrzucała poprzez specjalny otwór wprost do Soły , a nocą rodziny wyławiały je z nurtów rzeki i chowały w poświęconej ziemi. Czyniono to w wielkiej tajemnicy , bo za to też groziła śmierć. Prawie codziennie płacz Matek wznosił się ku niebu , aż w końcu nadszedł kres życia okrutnego Kasztelana.
Jego ciało trzykrotnie grzebano na parafialnych Cmentarzu , ale za każdym razem okazywało się , że poświęcona ziemia nie chce go przyjąć. Rano trumna stała obok rozkopanego grobu. Trzeba było go jednak jakoś pochować , więc po długiej naradzie, Rajcy miejscy postanowili pochować zwłoki w rzece , tak jak on to czynił. Jakież było ich przerażenie , gdy na drugi dzień martwy Kasztelan leżał na brzegu Soły.
Trwoga zapanowała w mieście . Mądre głowy radziły i radziły , aż jeden z nich wpadł na pomysł , by trumnę Kasztelana pogrzebać na środku gościńca , prowadzącego do Zamku. Może jeżeli ten grzesznik zostanie zdeptany przez jeżdżące tamtędy wozy i chodzących przechodniów , to niepoświęcona ziemia go przyjmie.
Tak też się stało . Po kilku dniach nie było już widać gdzie jest zakopana trumna . Jedynie na pamiątkę tych wydarzeń , na skraju drogi postawiono Kapliczkę z Jezusem bolejącym , który spoglądał umęczonymi oczami na to przedziwne miejsce spoczynku. Legenda mówi , że w każdą rocznicę śmierci Kasztelana , figurka płakała krwawymi łzami… Szkoda , że nie zachowała się do dnia dzisiejszego.