Dzisiaj już ostatnia legenda z dolnośląskiego Bolkowa. Tym razem główną bohaterką będzie młoda żona Burmistrza miasta – Schulera, która wkrótce po połogu udała się do swojej siostry we Wrocławiu. Po drodze zasłabła i służba nieprzytomną kobietę zawiozła do miejscowego lekarza.
Medyk orzekł , że nie wyczuwa tętna , a więc kobieta nie żyje.
Zrozpaczony Burmistrz sprowadził ją do Bolkowa i szczerze opłakując małżonkę , szykował ją do ostatniej drogi. Ubrał ukochaną w najpiękniejszą suknię , a dłonie i szyję ozdobił naszyjnikiem , kolczykami i szczerozłotą bransoletą.
W noc przed pogrzebem , miejscowy pomocnik grabarza zakradł się do cmentarnej kaplicy , z zamiarem okradzenia zwłok.
I wtedy młoda Burmistrzowa ocknęła się z letargu i poruszyła się w swojej trumnie. Przerażony chłopak uciekł z krzykiem i nie myśląc o niechybnej karze , pognał do samego Burmistrza.
Dzisiaj o takim stanie , mówimy : „Śmierć kliniczna” . Jest to stan kiedy następuje zanik widocznych oznak życia , takich jak bicie serca , czy oddech . Ciało staje się zimne , ale mózg jest ciągle aktywny , ale tego lekarze w dawnych czasach nie mogli stwierdzić.
Burmistrz Bolkowa o mało nie dostał zawału serca na wieść , że matka jego dziecka powstała z martwych.
Ozdrowienie to wszyscy uznali za cud , choć młoda kobieta uparcie twierdziła , że cały czas była świadoma tego , co się z nią dzieje. Nikt jej nie wierzył , a dziwne majaki tłumaczono przeżytym wstrząsem.
Grabarza , który „niechcący” przebudził zmarłą , oczywiście nie ukarano , ale zła sława sama wypędziła go z miasta na wygnanie.