Dzisiaj jesteśmy w Poznaniu , który , jak wiadomo, pełni funkcję stolicy woj. wielkopolskiego.
Każdy kto znajdzie się w tym mieście , chociaż na chwilę powinien udać się na Stary Rynek.
Jest to miejsce wyjątkowo urokliwe z uwagi na znajdujące się tu budynki , będące prawdziwymi perłami współczesnej architektury.
Będąc na Rynku w południe , usłyszycie hejnał z wieży Ratusza i będziecie mieli możliwość obejrzenia słynnych koziołków.
Zgodnie z legendą rzecz działa się to w połowie XVI wieku , za panowania króla Zygmunta Augusta.
Był to czas , kiedy skarbiec miejski był dosyć zasobny i dlatego też rajcy miejscy zgodnie postanowili , by na rozbudowywanym właśnie Ratuszu , ufundować zegar .
Zlecenie przekazali mistrzowi Cechu Zegarmistrzowskiego , imć Bartłomiejowi Wolfowi z Gubina.
Uroczystość odsłonięcia nowego zegara zaplanowana została na 15 września Roku Pańskiego 1551.
Głównym organizatorem imprezy był burmistrz miasta Poznania.
Owego pamiętnego dnia na Starym Rynku, już od wczesnych godzin porannych, gromadził się tłum mieszczan , którzy niecierpliwie czekali na przybycie najważniejszego gościa , jakim miał być wojewoda poznański.
Po uruchomieniu zegara , w wielkiej sali Ratusza , miała odbyć się uroczysta uczta.
Kuchmistrz Gąska przygotował wielką rozmaitość potraw , a na ostatnie godziny przed ucztą pozostawił sobie wykonanie wielkiego rarytasu , jakim miała być pieczeń z sarny.
Nadziana była ona słoniną i papryką , a w czasie pieczenia na rożnie polewana była masłem , przyprawionym ziołami.
Kiedy dano sygnał , że nadjeżdża już orszak wojewody , mistrz Gąska pilnowanie pieczeni powierzył kuchcikowi Piotrkowi , a sam podążył obejrzeć znamienitego gościa .
Młody kuchcik nie bardzo przykładał się do obracania rożnem , bo tyle wokół działo . Zapatrzony na dostojnych gości , nie zauważył , że sarnina zaczęła się przypalać.
Ściągnięty znajomym zapachem spalenizny przybiegł mistrz Gąska , który z rozpaczy zaczął sobie rwać włosy z głowy.
Jedynym sposobem zatuszowania swojego błędu było zrobienie nowej pieczeni i w tym celu dał pechowemu kuchcikowi dukata i wysłał go do rzeźniczej jatki po ćwiartkę wołowiny.
Niestety Piotrkowi nie dane było naprawić swój błąd , bowiem w tym uroczystym dniu wszystkie sklepy były pozamykane.
Kiedy miał już wracać do swego mistrza , posłyszał beczenie koźląt , które pasły się na pobliskiej łące. W chwilę potem już ciągnął je na powrozie w stronę ratuszowej kuchni.
Mistrz Gąska ucieszył się na myśl , że będzie mógł zrobić smakowitą pieczeń z koźlęcia , tak że nawet Pan Wojewoda nie pozna , iż nie jest to dziczyzna.
Już zaczął ostrzyć nóż , kiedy nagle koziołki zerwały z powroza i pobiegły ku schodom na wieżę ratuszową.
Na górze przecisnęły się przez małe okienko i wyszły na gzyms budynku , tuż obok zegara.
Tymczasem na plac przed Ratuszem zajechał powóz wojewody.
I wtedy zdarzyło się coś nie planowanego – do znamienitego gościa podbiegła stara kobieta , domagając się od niego sprawiedliwości.
Maciejowa opowiedziała mu jak to ratuszowy kuchcik ukradł jej dwa koziołki i zaciągnął je siłą do kuchni. Wdowa płakała , burmistrz stał zawstydzony , a wojewoda groźnie marszczył brwi.
Zmartwiały z przerażenia Kuchmistrz Gąska stanął przed obliczem zasępionego wojewody i wtedy wszyscy usłyszeli beczenie koziołków i śmiech dostojnego gościa , który patrzył na szczyt ratuszowej wieży.
Po uczcie , w której niestety zabrakło dania głównego , uruchomiono zegar , a wojewoda zwrócił się z pewną prośbą do jego autora .
Mistrz Bartłomiej miał zamontować w zegarze mechanizm , który będzie poruszać postaciami dwóch koziołków .
W niedługim czasie codziennie , w samo południe , w małym okienku Ratusza zaczęły się pojawiać koziołki , które zabawnie bodły się rogami.
Po dzień dzisiejszy , punktualnie o godz. 12.00 , przed Ratuszem gromadzi się tłum ludzi , pragnących zobaczyć trykające się koziołki.
O szczególnej sympatii poznaniaków do ratuszowych koziołków świadczy inicjatywa słuchaczy Radia Złote Przeboje , którzy zaproponowali nadanie im imion : Pyrek i Tyrek.
Jeżeli byście chcieli przyjrzeć się owym koziołkom z bliska , udajcie się na plac przed poznańskim Magistratem , na Placu Kolegiackim 17.
Tam zobaczycie dwie naturalnej wielkości figury koziołków , odlane z brązu , które można dotknąć , czy też zrobić sobie z nimi zdjęcie .
Legendę o poznańskich koziołkach napisałam na podstawie opracowania polskiego historyka i literaturoznawcy Pawła Cieliczko.