Dzisiaj będę mówić o Czarownicach i Diabłach .
W Europie pomiędzy XV, a XVII wiekiem zaczęła się powszechna nagonka na te służebnice nieczystych sił.
Wśród zarzutów stawianym oskarżanym kobietom najczęściej pojawiało się : oddawanie czci Diabłu lub paktowanie z nim, a nawet spółkowanie z inkubami.
Dla jasności- inkubem w demonologii nazywa się demony przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn, które ukazywały się kobietom we śnie i kusiły je do współżycia seksualnego.
Inkuby mogły zapładniać je nasieniem zebranym od skuszonych przez siebie mężczyzn, a dzieci spłodzone w ten sposób , miały być szczególnie podatne na wpływ Szatana.
Pod koniec XV wieku wydano nawet „podręcznik” dla łowców czarownic-” Młot na czarownice”.
Koronnym dowodem w procesach o czary było przyznanie się do winy ,które wymuszano za pomocą różnorodnych tortur.
Stosowano również tzw. „Próby”, mające na celu wykazać winę lub niewinność oskarżonej.
Do jednej z nich zaliczano „Próbę wody” , w której kobiety idące od razu na dno uznawane były za niewinne.
Zazwyczaj jednak te biedne kobiety unosiły się przez pewien czas na powierzchni wody, z uwagi na swe obfite spódnice.
Do dowodzenia winy stosowano też „Próby łez”, w których ta , która nie potrafiła płakać na zawołanie była czarownicą.
W Polsce, a konkretnie w Drzewicy , stosowano” Próby powietrza”, w których biorące udział niewiasty nie miały żadnych szans na przeżycie.
Odbywało się to tak ,że w usta wkładano im knebel , tak by nie mogły przyzywać na pomoc Diabła i zrzucano je z zamkowej wieży.
Jeżeli by odleciały , to byłby to dowód na to , że są Czarownicami , a jeżeli spadały na ziemię -to uznawano je za niewinne.
Duchy tych nieszczęsnych kobiet ponoć niegdyś chodziły między murami zamku, strasząc przechodzących swoimi jękami.
Ręce opadają nad logiką myślenia tych pseudo obrońców wiary katolickiej…
Buszując wśród tematyki polowań na czarownice , natrafiłam na wielu ówczesnych historyków, którzy nazywali Polskę – ” Krajem bez stosów” .
Jak widać , niezbyt to odpowiada prawdzie.