W niewielkiej wiosce koło Gniezna żył pewien chłop , który dorabiał sobie jako woźnica u Arcybiskupa w Katedrze gnieźnieńskiej .
Był to czas , kiedy wroga armia Księcia czeskiego Brzetysława przekroczyła granice Polski.
Siły polskie stawiając znikomy opór , umożliwiły najeźdźcom zajęcie w krótkim czasie Śląska i Małopolski ,a Wielkopolska padła ofiarą licznych zniszczeń i grabieży.
Z Gniezna wywieziono m. in. zwłoki Św. Wojciecha , a z kościoła katedralnego zagrabiono to, co najcenniejsze , m.in. zloty krzyż , ofiarowany przez Mieszka I, srebra i inne precjoza.
Legenda mówi , że ówczesny Arcybiskup Gnieźnieński postanowił uratować chociaż część kosztowności kościelnych i w tym celu wezwał do siebie swego woźnicę .
Na niepozorny wóz chłopski załadowano skrzynie ze złotymi pierścieniami i innymi skarbami , które woźnica miał wywieźć z miasta i dostarczyć do zamku , poza terenami grabionymi przez wojska czeskie.
Droga mijała spokojnie , tak że po kilku godzinach , polanie leśnej przy dużym jeziorze, woźnica zatrzymał zaprzęg na krótki postój.
Wiedziony ciekawością otworzył skrzynie ze skarbami , by trochę nacieszyć nimi oko .
Kiedy zobaczył przepiękne , złote pierścienie , postanowił kilka wziąć dla siebie, jako zapłatę za tę niebezpieczną wyprawę , bo jak to mówią : „okazja czyni złodzieja”.
Wtedy to pojawił się Diabeł, który tak spłoszył konie , że wóz z cennym ładunkiem i woźnicą wylądował w jeziorze.
Przerażony chłop zaczął wzywać pomocy , ale nikt go nie słyszał. Wkrótce pochłonęły go odmęty wodne.
Ożywiony przez Diabła , znalazł się na brzegu jeziora , gdzie musiał podpisać cyrograf , w którym zobowiązywał się do oddania siłom piekielnym tyle dusz ludzkich , ile pierścieni utopiło się w wodach jeziora.
I tak po dziś dzień , przeklęty woźnica zwabia zabłąkanych podróżnych nad brzeg owego jeziora , gdzie giną oni w topieli wodnej.
Legenda mówi , że proceder ten będzie trwał jeszcze długi czas , bo pierścieni z gnieźnieńskiego skarbca było równo tysiąc…