Wcześniej obiecałam Wam legendę o Męczennikach Sandomierskich i teraz chcę się wywiązać z danego przyrzeczenia.
Jest to opowieść o sandomierskich Dominikanach, z przeorem Sadokiem na czele.
Pierwsza wzmianka o tym duchownym pochodzi z Boloni,gdzie mieściła się kapituła generalna Św. Dominika Guzmana.W szeregach braci Dominikanów był duchowny Sadok.
Dzięki inicjatywie Iwo Odrowąża, do Krakowa zostali sprowadzeni zakonnicy Św. Dominika , którzy osiedlili się w sandomierskim klasztorze, przy kościele Św. Jakuba. Przeorem Dominikanów został, wspomniany już przeze mnie, Sadok.
Druga połowa XIII wieku była „czarnym okresem” w dziejach Sandomierza , kiedy to kilkakrotnie pod mury miasta podchodziły hordy tatarskie.
W przeddzień szturmu muzułmanów, kleryk w kościele Św. Jakuba w Sandomierzu,w trakcie nabożeństwa, odczytywał imiona męczenników katolickich.
Wśród nich wymienił 49 męczenników sandomierskich i dopiero po wybrzmieniu ich imion, struchlały zamilkł. Również przeor Sadok ujrzał , wypisaną złotymi literami, listę tych pomordowanych braci , a po chwili zapis znikł .
Bracia zrozumieli , że to była przepowiednia ich męczeństwa i że Bóg, poprzez śmierć, wzywa ich do życia nieśmiertelnego.
Przez dwa dni modlili się żarliwie i gdy do kościoła wdarli się Tatarzy , śpiewali akurat pieśń Salve Regina, co w języku polskim brzmi:Witaj Królowo,Matko Miłosierdzia…
Wkrótce ta pieśń nagle urwała się , a wokół tryskała jedynie krew mordowanych zakonników.
Kult męczenników sandomierskich urodził inną ” Legendę o krwi”.
Mówi ona o prośbie króla Zygmunta Starego ,skierowanej do papieża, o przyznanie Polsce relikwii owych męczenników.
Pius V zażądał wówczas ziemi, pobranej z cmentarza kolegiaty sandomierskiej,gdzie zostali pochowani .W momencie, kiedy wziął do ręki garść tej ziemi , pomiędzy jego palcami zaczęła kapać krew.
Niejako kontynuacją legendy o męczennikach sandomierskich , stała się legenda o wzgórzu Salve Regina.
Fabuła tej legendy mówi o wole , hodowanym przez Dominikanów ,który rzucił się w pogoń za odjeżdżającymi Tatarami.
Nie mogąc ich dogonić, wół miał na przedmieściach Krakowa usypać kopytami wysoki kopiec i na szczycie wyryć napis Salve Regina.
Męczennicy sandomierscy byli przygotowani na śmierć i z ufnością czekali na moment, kiedy wezwie ich Bóg Wszechmogący przed swoje oblicze.
Wydaje mi się ,że my raczej boimy się śmierci ,a więc zawsze staramy się odganiać od siebie myśl o niej.
W wielkim pędzie biegniemy naprzód,gromadząc wokół siebie dobra doczesne i nie chcemy wiedzieć , że śmierć może przyjść nagle jak złodziej.