Odwiedzając ciekawe miejsca w Sandomierzu , natrafiłam na sklepik ,gdzie kupiłam małą książeczkę o legendach sandomierskich .
Stała się ona dla prawdziwą skarbnicą tych opowieści , na które nie natrafiłam wcześniej we wszechwiedzącym Internecie. Oto pierwsza z nich.
Kraków miał Twardowskiego,Łęczyca – Borutę ,Lublin – cały trybunał diabelski a więc Sandomierz nie mógł być gorszy w tym względzie, bowiem miał imć Łukasza Słupeckiego.
Był on wielkim hulaką i łotrem , tak że za życia Diabły posiadły jego cielesną powłokę, a po jego śmierci porwały do piekła też jego duszę.
Od tej chwili bies Słupecki zadomowił się w klasztorze Ojców Dominikanów . Nocami tłukł się po klasztornych korytarzach, dobijał się do cel zakonników i pod postacią niewieścią kusił mnichów do złego.
Nie przeszkadzało mu to , że jest w miejscu poświęconym, a więc zakonnikom nie pozostało nic innego, jak wezwać słynnego egzorcystę z Krakowa.
Niestety ksiądz Jan Kazimierski przegrał walkę z biesem Słupeckim.
Jedynym plusem tych działań było słowo dane przez Diabła , że nie będzie przeszkadzał w nabożeństwach i zaniecha kuszenia do złego świątobliwych ojców.
Mam nadzieję , że spodobała się Wam ta legenda, traktująca o szczególnie bliskim mi temacie- Diabłów.