Dzisiaj mam chyba niezbyt korzystny dzień na pisanie legend , bo ciągle spotykają mnie jakieś przykre niespodzianki – przysłowiowa złośliwość przedmiotów martwych.
Odczyniłam jednak uroki i mam nadzieję , że uda mi się wreszcie opowiedzieć o ostatnich chwilach Króla Kazimierza Wielkiego .
Związane są one z Przedborzem w woj. łódzkim , powiecie radomszczańskim ,gminie Przedbórz z kodem pocztowym :97-570.
Według legendy , dawno temu , na skraju dwóch puszcz : świętokrzyskiej i pilickiej , znajdowało się miasteczko Przedbórz.
To tu król Kazimierz Wielki wybudował Zamek , w którym często ucztował po udanych polowaniach.
Po jednej z takich uczt , w dniu Narodzenia Marii Panny, Król dał sygnał do wyjazdu na łowy.
Mimo uszu puścił słowa kapelana , który przestrzegał go przed polowaniem na zwierza w dzień świąteczny .
W pogoni za pięknym jeleniem Kazimierz Wielki skierował się ku rzece , gdzie jego koń potknął się i Król upadając , złamał sobie nogę.
Po dłuższym czasie niedyspozycji monarchy , lekarze stwierdzili , że w ranę wdała się gangrena. W tamtych czasach była ona jeszcze chorobą nieuleczalną.
Z innych źródeł wyczytałam natomiast , że miało to być krupowe zapalenie płuc , a więc tak naprawdę nie znamy prawdziwego powodu śmierci Króla .
Kazimierz Wielki miał jakby dwa swoje oblicza.
Z jednej strony , wielki monarcha , wytrawny polityk , dzięki któremu nastąpiło ponad dwukrotne ,w stosunku do czasów łokietka, powiększenie obszaru Królestwa Polskiego.
Znane jest powiedzenie , że Kazimierz Wielki „zastał Polskę drewnianą , a pozostawił murowaną” , co w pełni pokrywało się z rzeczywistością .
Te dokonania ostatniego z Piastów , zostały docenione poprzez nadanie mu przydomku „Wielki”.
Z drugiej strony Kazimierz Wielki był jednym z największych donżuanów , jacy zasiadali na polskim tronie.
Żony traktował wyłącznie jako potencjalne matki następcy tronu , a w praktyce zdradzał je bez opamiętania .
Zakochiwał się nagle , kochał namiętnie i bardzo szybko tracił zainteresowanie wybranką.
Do królewskiej alkowy zaglądałam już we wcześniejszych moich wpisach , a teraz chcę jeszcze parę słów powiedzieć o Przedborzu , w którym się znajdujemy.
Wiele czasu minęło , zanim wreszcie odnalazłam „ruiny zamku” , które okazały się małymi szczątkami murów przy ul. Podzamcze i ul. Koneckiej .
Mówię to z wielkim naciskiem na „małe”, bo gdyby nie inny rodzaj cegieł , niż ówczesne , nigdy bym się nie domyśliła , że stoję przed szukanymi przeze mnie „ruinami Zamku”.
Nie było co oglądać , więc mam choć cichą nadzieję , że spodobała się Wam opowieść , którą tu snułam.