Legenda , którą dzisiaj Wam opowiem , rozgrywa się w czasach tuż po założeniu w woj. śląskim miasta – Tarnowskie Góry .
Pierwsze kopalnie srebronośnych rud powstały na włościach tarnogórskiego szlachcica – Piotra Wrochema , a pod ziemię wkopywali się mieszkańcy Tarnowic i okolic . Wieśniacy jednak nie mieli pojęcia na czym polega praca górnika . Często więc ginęli przysypani ziemią , lub przygnieceni przez skały , ale na szczęście szybko dołączyli do nich doświadczeni gwarkowie.
Kiedy Tarnowskie Góry zaczęły się rozrastać , w mieście zbudowano drewnianą kaplicę , w której raz w tygodniu Proboszcz z Tarnowic odprawiał mszę. Przy kaplicy ustanowił on swojego pomocnika , który był kościelnym , grabarzem i dzwonnikiem w jednej osobie.
Trzeba Wam wiedzieć , że w dawnych czasach , dzwonnik w górniczej miejscowości to była bardzo odpowiedzialna funkcja .
Każdego dnia musiał on ogłaszać górnikom czas szychty. Często jednak zdarzało się , że tarnogórski dzwonnik spóźniał się z porannym dzwonieniem , ale zawsze wtedy, jako wytłumaczenie, miał pilne obowiązki grabarza.
Nadszedł jednak taki dzień , kiedy dzwon na wieży kaplicy w ogóle nie zadzwonił .
Zaniepokojeni górnicy postanowili poszukać dzwonnika a że nie było go w domu , poszli na cmentarz , ale tam tylko natrafili na wykop w ziemi , wyglądający jak wejście do szybu.
Schodząc po drabinie , na samym dole odnaleziono martwe ciało grabarza , leżące pośród świeżego , jeszcze nie przemytego urobku srebra.
Prawda stała się oczywista , ale złodziej , czy nie , trzeba było go pochować. Nikt jednak nie kwapił się do kopania mogiły , aż Starosta był zmuszony nakazać ciągnięcie losów , a zastępczemu grabarzowi obiecał zapłatę w srebrze i dwie flaszki gorzałki.
Nadszedł czas pogrzebu i wtedy okazało się , że wykopany grób jest za mały i trumna się w nim nie mieści. Szybko powiększono mogiłę , ale skutek był taki sam. Trumna nadal klinowała się na jej brzegach.
Żałobnicy bezradnie spoglądali na siebie i wtedy , jakby znikąd , przy trumnie pojawił się siwowłosy starzec. Starzy gwarkowie rozpoznali w nim Skarbnika .
Zapanowała grobowa cisza i wtedy Duch kopalni przemówił ogłaszając , że nigdy nie dopuści na pochowanie oszukańczego grabarza w poświęconej mogile . Ciało tego oszusta może jedynie spocząć w wykopanym przez siebie „dzikim szybie” , wraz z całym skradzionym srebrem.
Uczestnicy pogrzebu bez protestu zastosowali się do życzenia Skarbnika , a w momencie kiedy już zasypywano zmarłego wraz z odnalezioną w jego piwnicy beczką pełną srebra, wdowa po grabarzu nagle przemieniła się w wychudłą wiedźmę i na cmentarnej łopacie odleciała z szatańskim śmiechem na ustach.
Legenda mówi , że owe skarby są tam do dzisiaj , bo nie znalazł się żaden śmiałek , który odważyłby się je odszukać, bowiem są one strzeżone przez złe moce.