W dawnych czasach , wieczorami chłopi opowiadali często różne historie o Utopcach , których uważano za Anioły strącone z nieba – które na Ziemi wpadły do wody.
Różnie sobie je wyobrażano . Raz był to mały człeczek z zielonymi włosami i wyłupiastymi oczami , a innym razem wysoki chłop w długiej kapocie, z czerwonym kapeluszem. W każdym przypadku z ich ubrania zawsze ciekła woda, palce dłoni i stóp były zrośnięte błoną .
Zdarzało się , iż czasami Utopiec ukrywał się pod postacią czarnego psa , siedzący w miejscu , gdzie ktoś wcześniej utonął , lub był robaczkiem świętojańskim , wabiącym ludzi w głębokie zapadliska wodne , czy wodzącym ich nocami po bagnach.
Śląski Kotulin z powiatu gliwickiego również miał swojego Utopca , który mieszkał pod mostem nad Potokiem Toszeckim.
Wszyscy o tym wiedzieli i wystrzegali się tego człowieczka w czerwonym surducie , chociaż jak dotąd , nikomu nie wyrządził większej krzywdy. Zazwyczaj posuwał się jedynie do zwyczajnych psot , rozganiając pasące się na pastwisku bydło , czy chowając ubrania kąpiącym się ludziom .
Utopek ten często zaglądał do miejscowego młyna , gdzie młynarz dawał mu zawsze coś do jedzenia , tak by nie rozgniewać Demona i narazić swoją rodzinę na niebezpieczeństwo.
Pewnego razu młynarz wyjechał o świcie z mąką na targ , a jego żona zamiast ugościć Utopca – przegoniła go miotłą. Demon uciekł , ale poprzysiągł jej zemstę .
W niedługim czasie w Kotulinie wydarzyła się wielka tragedia . Mała córeczka młynarza utopiła się w rzece…
Inną historię o Utopcu opowiadał pewien kowal z sąsiedniej Ligoty , który jechał w odwiedziny do siostry w Kotulinie.
Po drodze zatrzymał go mały człeczek w kapeluszu , który poprosił go o podwiezienie do młyna w Kotulinie.
Chłop zgodził się , a nieznajomy z wdzięcznością wrzucił na wóz swój bagaż. Musiał on jednak być o bardzo ciężki , gdyż konie ledwo co ruszyły z miejsca.
Kiedy dojechali na miejsce , podróżny zamiast zapłaty, dał kowalowi garść suchych liści . Woźnica zdenerwował się nie na żarty i ze złością wyrzucił je za siebie , ale dwa z nich wpadły do furmanki.
Stając przed domem siostry , kowal ujrzał obok swego siedziska dwie grudki złota i wtedy dopiero zrozumiał co wyrzucił na wiatr. Powrócił na drogę koło młyna , ale tam leżały jedynie zeschłe liście.
Najtrudniej Utopcom było przetrwać zimę , kiedy rzeka była skuta lodem , a nadwodne szuwary nie dawały ochrony przed mroźnym wiatrem.
W Kotulinie wszyscy wiedzieli , że kiedy zaczyna sypać śniegiem , nie muszą już obawiać się Utopca spod mostu , bowiem w tym czasie mieszkał on na strychu chaty Kuczery.
Demon nie wadził nikomu , a jedynie Ślusarz musiał się pilnować , by nie pić wódki , bo Utopki nienawidziły pijaków.
Kuczerowa zaś , wiedząc o tragicznej śmierci córeczki Młynarza , starała się nie zdenerwować nieproszonego gościa . Codziennie na stryszek zanosiła gorący obiad , a i o kolacji nie zapominała.
Nic też się nie odezwała , kiedy nakryła Demona na zabawie z dziećmi . Widząc jak jej pociechy śmieją się radośnie , ciągnąc go za włosy , spokojnie powróciła do swych obowiązków .
Z nastaniem wiosny Utopiec powracał nad swoją rzeczkę i znowu robił psikusy miejscowym wieśniakom.