Milanówek to nie tylko ” Stolica Polskiego Jedwabiu” , ale również miejscowość letniskowa której historia sięga końca XIX wieku .
Wtedy to Michał Lachocki , właściciel gruntów milanowskich , postanowił przeprowadzić ich parcelację .
Na sprzedanych działkach , jak grzyby po deszczu , zaczęły się pojawiać wille burżuazji warszawskiej. Milanówek , choć nie tak ekskluzywny , ale stanął w równej linii z Konstantinem i Skolimowem.
Z miastem tym wiąże się legenda o Żabim Oczku , przekazywana w formie ustnej i pisanej z pokolenia na pokolenie.
Rzecz działa się w pierwszej połowie XIX wieku , tuż po Powstaniu Listopadowym , będącym narodowym zrywem przeciwko Rosji.
Właścicielem dworu w Milanówku był wtedy Karol Skalski , były oficer Księstwa Warszawskiego w randze kapitana i uczestnik kampanii napoleońskiej.
Pewnego dnia Milanówek nawiedziła plaga żab, które szczególnie upodobały sobie dwór Skalskiego .
Były wszędzie , w parku , wokół rezydencji i na jej ganku , w holu i powoli zaczęły się wślizgiwać do dworskich komnat . Jedną z nich dziedzic znalazł nawet w swoim łóżku.
Służba zaczęła wychwytywać żaby i wywozić je do oddalonej o kilka kilometrów puszczy , ale w ich miejsce pojawiały się nowe.
W momencie kiedy wszyscy we dworze stracili już nadzieję na ratunek , w akcie desperacji , dziedzic Skalski ogłosił , że odda rękę swojej pięknej córki temu , kto wybawi ich od natrętnych żab.
Chętnych było wielu , albowiem oprócz urody , Hanna była dziedziczką wielkiej fortuny , ale nikomu nie udało się pozbyć tych obślizgłych płazów.
Wtedy do bram dworu przybył skromnie ubrany młodzieniec , o imieniu Stach i zgłosił się do zarządcy.
Z pewnością w głosie oznajmił , że jest tu po to , by wyprowadzić stąd żaby , za pomocą swojego czarodziejskiego fletu. Zarządca patrzył na chłopca z powątpiewaniem , ale ten się tym nie przejął.
Przyłożywszy do ust instrument , zaczął grać , a jego muzyka była tak piękna i wzruszająca , że ogarniała całe ciało , czyniąc je bezwolnym.
Zasłuchani w te czarodziejskie dźwięki ludzie nawet nie zauważyli , że wokół nich zrobił się jakiś dziwny ruch.
Były to wynurzające się z różnych zakamarków dworu i z otaczającego go parku , różnej wielkości żaby , które bez żadnego kumkania siadały wokół grającego Stacha.
Kiedy dworski dziedziniec był już zapełniony , muzykant , nie przestając grać , wyszedł poza teren dworu i skierował się w kierunku oddalonego o jakieś 3 km stawu.
Kiedy doszedł do jego brzegów , muzyka ucichła , a żaby jak zahipnotyzowane pozostały na miejscu i już nigdy nie powróciły do Milanówka.
Szczęśliwy właściciel dworu zaprowadził Stacha przed oblicze Hanny , a ta uśmiechnęła się na widok urodziwego młodzieńca.
Czym prędzej wyprawiono huczne wesele i jak mówi legenda – młodzi żyli razem długo i szczęśliwie.
Po parcelacji majątku Milanówek , która odbyła się na początku XX wieku , jedną z jego ulic nazwano Żabie Oczko , na pamiątkę tego niecodziennego zdarzenia.
Staw wokół którego schroniły się milanowskie żaby nadal istnieje , ale z roku na rok jest w nim coraz mniej wody. Zastanawiam się , czy jeżeli znowu wyschnie w nim woda , Milanówek czeka kolejna inwazja żab… ?.