W poprzednich wpisach , goszcząc na Ziemi Nyskiej w woj. opolskim, opowiadałam o Czarownicach , Diabłach i czarnej magii. Dzisiaj przyszedł czas na „Zmory”.
W dawnych czasach wierzono w Zmory , nazywane też Nocnicami. Miały być to Demony , narodzone z duszy grzesznika , osoby potępionej lub niesprawiedliwie skrzywdzonej. Zdarzało się , że Człowiek kierowany złością , mógł być Zmorą za życia , a jego dusza nocą odłączała się od ciała.
Najczęściej pojawiały się one pod postacią zwierzęcia: kota, kuny, czy też wielkiego szczura . Zdarzało się jednak, że były to kobiety lub mężczyźni o przezroczystych ciałach, kuszący swe ofiary współżyciem seksualnym.
Demony przybierające postać pięknych kobiet nazywano Sukkubami , a ich odpowiedniki męskie – Inkubami. Sukkuby zbierały od skuszonych mężczyzna nasienie , a Inkuby używały go do zapładniania kobiet. Dzieci w ten sposób narodzone , były szczególnie podatne na wpływ Szatana.
Według podań , Zmory żywiły się krwią ludzką , którą wysysały z człowieka podczas snu. Ofiary budziły się rano osłabione, obolałe i z uczuciem , że coś całą noc gniotło ich w piersiach.
Chcąc pomóc dręczonemu przez Zmorę , należało zakraść się nocą do jego sypialni .Stojąc przy łóżku jęczącego i rzucającego się na łóżku Człowieka , należało w prawej ręce trzymać butelkę , a lewą ręką zagarniać w powietrzu od jego głowy ku stopom. Potem szybko trzeba było zakorkować butelkę i wrzucić ją w ogień. Kiedy szkło pękało , słychać było pisk oparzonej Zmowy , wylatującej wraz z dymem z komina.
Dzisiaj wiemy już , że nie ma żadnych Demonów , Zjaw nocnych , czy Zmor , a takie zapamiętane ” koszmary ” pochodzą z fazy REM snu.
Podczas prawidłowego snu człowieka wyróżnia się 2 jego fazy : SEM i REM, które następują po sobie cyklicznie .
Pierwsza faza obejmuje proces zasypiania, snu lekkiego , a potem głębokiego. Przyjmuje się , że faza ta trwa ok. 80-100 minut .
Po niej przechodzimy w zaledwie 15-minutową fazę REM , w której pojawiają się marzenia senne , które mogą być zapamiętane po przebudzeniu, choć niekoniecznie.
Pamiętam jak moja mama mówiła , że jeżeli chce się zapamiętać sen – to otwierając oczy nie wolno spojrzeć w okno… Nie wiem czy to prawda , bo budząc się zawsze zapominałam o tej przestrodze.
Kiedy jednak już jesteśmy przy dawnych wierzeniach , to opowiem Wam pewną legendę , związaną z ” nocnymi koszmarami” .
Dawno temu w jednej z małych , opolskich wiosek , mieszkała pewna niewiasta , o imieniu Truda . Mówiono o niej , że jest Zmorą, dręczącą ludzi we śnie. Wiejskie baby oglądały się za nią z trwogą i czyniły znak krzyża.
Truda miała męża Walentego , który wiedział o plotkach i choć wierzył w niewinność swej połowicy , to czasami łapał się na tym , że w nocy sprawdzał , czy żona śpi w izbie.
Gnębiony wyrzutami sumienia , coraz częściej zaglądał do miejscowej gospody. Tam przy szklaneczce wina zwierzał się ze swoich rozterek przyjacielowi.
Kamrat słuchał , ale nic nie mówił , bo on też czasami zastanawiał się , czy to , co baby we wsi powiadają , nie jest aby prawdą.
Pewnego razu , późną nocą , kiedy Truda kończyła właśnie prasowanie , usłyszała dobiegające z sypialni dziwne jęki męża.
Z gorącym żelazkiem w ręku zakradła się do izby , a tam w świetle księżyca zobaczyła , że na piersi Walentego siedzi duży , czarny kot i depcze go przednimi łapami. Mężczyzna rzucał się na łóżku , ale cały czas był pogrążony we śnie.
Truda z krzykiem rzuciła się na kota i żelazkiem przypiekła mu futro , aż wokół rozeszła się woń spalenizny.
Zwierzę uciekło uchylonym oknem , a śpiący mężczyzna ocknął się i krzyknął przerażony. Nad nim stała żona z żelazkiem w ręku …
Następnego dnia Walenty poszedł do gospody , by opowiedzieć koledze o koszmarnym śnie i gorącym żelazku , którym jakoby jego kobieta przypaliła kota .
Nie doszedł jednak do końca swej historii , bowiem jego słuchacz nagle bezwładnie osunął się na podłogę.
Walenty zaczął go cucić , nie wiedząc , że żona przyjaciela od poprzedniej nocy miała wielką ranę na twarzy. Tłumaczyła to upadkiem na gorący piec…