Dzisiaj na chwilę zatrzymamy się w Miliczu – mieście woj. dolnośląskiego , pow. milickiego. To tu , przy ul. Kasztelańskiej 1 , znajduje się piękny Pałac , wybudowany na zamówienie rodu Maltazanów – właścicieli Milicza od XVI wieku . Stoi on nad rzeką Byczyną , która zaliczana jest do najwolniejszych rzek polskich.
Spadek jej wód wynosi ok. o,o35 promila , kiedy np. spadek wód górskiego Dunajca kształtuje się na poziomie 25 promili. Jak widać porównanie to jest powalające i naprawdę trzeba dobrze się przyjrzeć , by stwierdzić , że Barycz jednak płynie.
Zaczęłam jednak mówić o Maltaznach … , a więc – była to niemiecka arystokracja , o prohitlerowskich sympatiach . Jedynie najmłodsza Maltazanówna się wyrodziła , stając się niepokorną przedstawicielką swojego rodu.
Maria , zbuntowana przeciwko surowej matce , która jawnie okazywała jej swą niechęć , zdała maturę i podjęła studia przyrodnicze , a potem weterynaryjne. Angażując się w ruch oporu przeciwko nazistom , pomagała dyskryminowanym Żydom , a według plotek – z jednym z nich była w dość zażyłych stosunkach.
„Bij w werbel i nie lękaj się ” – to autobiografia tej nietuzinkowej , niemieckiej Hrabiny ,która do końca życia pozostała w zgodzie z własnym sumieniem.
Z pięknym Pałacem w Miliczu wiąże się również piękna baśniowa opowieść.
Otóż jedna z przedstawicielek rodu Maltazanów – Hrabina Ewa – Popelia , pewnej nocy miała dziwny sen. W tym nocnym majaku pojawił się jej Krasnolud, który poprosił o przesunięcie w inne miejsce , stojącej w jej komnacie lampy. Kapiąca z niej oliwa przeszkadzała ciężarnej Księżniczce Królestwa Krasnoludków, które mieściło się właśnie pod Pałacem Maltazanów.
Nazajutrz służba przestawiła lampę , a w nocy przed Ewą stanął znowu ów Karzeł , który w podzięce za okazaną pomoc , podarował dziedziczce sznur pięknych pereł , które niczym talizman , miały chronić rezydencję od złego.
Te perły nosiły wszystkie kolejne właścicielki Milicza , o czym w swojej książce wspomina również Maria Maltazar. Według legendy , perły te posiadały magiczną moc. Ilekroć umierał ktoś z rodu , jedna z pereł na pewien czas ciemniała.
To tyle o Pałacu w Miliczu , ale zanim wyjedziemy z miasta , chcę Wam jeszcze opowiedzieć legendę o tym , jak powstał Milicz.
Dawno temu , tereny Doliny Baryczy , zamieszkiwane były przez różne bandy Rycerzy – Rabusiów , jak i innych opryszków . W czasie jednej ze zbójeckich napaści , zbójnicy pochwycili polskiego możnowładcę Milika, od którego wyłudzili jako okup niebotyczną kwotę złotych talarów. Szlachcic dodatkowo musiał dać szlacheckie słowo honoru , że nie doniesie na nich do Księcia.
Milik słowa dotrzymał , ale postanowił sam się z nimi rozprawić . Zebrawszy oddział zbrojnych , podszedł nocą pod siedzibę Zbójów, którzy właśnie świętowali kolejny udany napad.
Nad ranem pijackie wrzaski ucichły i wtedy wkroczył Milik ze swoimi ludźmi. Bez żadnego problemu pokonali Zbirów , by potem przegnać ich z tych stron.
W miejscu zbójeckiej kryjówki Szlachcic ów założył nową osadę , która na pamiątkę przyrzeczonego przez niego milczenia , otrzymała nazwę Milcz. Później przekształciła się ona na Milicz.
Milicz – to również legenda o Św. Jerzym , bowiem to właśnie on jest przedstawiony w herbie miasta.
Na tarczy o białym tle widać Św. Jerzego , który siedząc na czerwonym koniu , walczy z zielonym smokiem. Gadzina ta łudząco przypomina smoka z herbu Żmigrodu.
Na ową legendę zapraszam do mojego kolejnego wpisu , którą Wam opowiem w drodze do kolejnego miejsca mojej „wyprawy” , czyli do Zdun , w woj. wielkopolskim.