Dzisiaj zabieram Was do miejscowości Ujazd, gdzie będziemy zwiedzać ruiny zamku Krzyżtopór.
Wcześniej trochę poczytałam o tej, podobno, najwspanialszej budowli magnackiej w Rzeczypospolitej i teraz jestem niezmiernie ciekawa ,jakie wrażenie wywrą na mnie jej ruiny .
A więc ruszamy w drogę.Nawigacja ustawiona na Ujazd w woj. świętokrzyskim,powiecie opatowskim ,gminie Iwaniska , o kodzie pocztowym 27-570.
Ażeby czas nam się niezbyt dłużył , opowiem Wam o tym legendarnym zamku, tak byście mogli wyobrazić sobie jego ówczesny wygląd.
Budowla ta została wzniesiona w drugiej połowie XVII wieku z fundacji wojewody sandomierskiego , Krzysztofa Ossolińskiego.
Będąc osobą światłą,dobrze wykształconą ,zdawał sobie sprawę , iż żywot ludzki jest wyjątkowo kruchy. Chcąc pozostawić po sobie jakiś ślad , postanowił zamek swój postawić z kamienia, który miał przetrwać wieki.
Nazwa zamku pochodzi od dwóch płaskorzeźb , znajdujących się po obu stronach bramy głównej – Krzyża -znaku wiary i toporu – herbu rodu Ossolińskich.
Pałac ów miał 4 baszty reprezentujące cztery pory roku , 12 wielkich sal, reprezentujących dwanaście miesięcy w roku , 52 pokoje – liczba tygodni w roku i 365 okien – liczba dni w roku.
Krzysztof Ossoliński był człowiekiem czynu, co udowadniał swoim aktywnym życiem.Potrafił znacznie pomnożyć swój majątek , tak że stał się jednym z najbogatszych Polaków połowy XVII wieku.
Wśród ludu pokutowało przeświadczenie , że majątek ten uzyskał dzięki swoim konszachtom z siłami nieczystymi, za sprawą czarnoksiężnika,którego zatrudniał na dworze.
Mimo że był niezwykle bogatym człowiekiem, to ciągle było mu mało .
Do pełni szczęścia potrzebował jeszcze tyle złota ,by móc pokryć nim dach zamkowej kaplicy .
W związku z tym zatrudnił alchemika ,który podobno trafił na złotą żyłę w nieczynnym kamieniołomie.
W kilka lat później kaplica Ossolińskiego faktycznie pokryła się złotymi płytkami , które stały się potem łupem szwedzkiego najeźdźcy.
Krzysztof Ossoliński, jako fundator zamku , cieszył się krótko Krzyżtoporem .
W rok po zakończeniu budowy, ten wielki magnat nagle zmarł , mając zaledwie 58 lat.
Pozostawił po sobie bardzo zadłużony majątek , który odziedziczył jego syn Krzysztof Baldwin Ossoliński.
Był to czas ,kiedy zaniepokojona kozackim zagrożeniem szlachta sandomierska, wystawiła kilka zbrojnych chorągwi i jedną z nich poprowadził właśnie młody Ossoliński.
Walki pod Zborowem zakończyły się klęską Polaków. Było wiele ofiar , a wśród nich sam dowódca chorągwi.
Nie pozostawiając swojego następcy , zamek przeszedł w ręce krewnych Ossolińskich.
Budowla ta wiele wycierpiała od Szwedów , za Karola Gustawa . Potem w czasie konfederacji barskiej ,został zupełnie zniszczony.
Obecnie ma status trwałej ruiny.
O pięknie , przepychu oraz niezwykłości tego niezwykłej rezydencji , opowiadają liczne legendy.
Według tych przekazów , konie w stajniach Krzyżtoporu przeglądały się w kryształowych lustrach i jadły z marmurowych żłobów . Natomiast strop wieży ozdobiony był akwarium z egzotycznymi rybami.
Kiedy jednak dobre czasy zamku minęły i zabrakło opału do jego ogrzania ,mróz rozsadził niezwykłe akwarium.
Jak każdy stary zamek, Krzyżtopór może również pochwalić się swoimi duchami.
Jedną ze zjaw jest czarna sylwetka jadącego husarza.
Bezszelestnie przesuwa się on po wierzchu murów obronnych, potem objeżdża wokół zamek , by wreszcie rozpłynąć się wewnątrz ruin budowli
Tym duchem Ujazdu ma być Krzysztof Baldwin Ossoliński, który po swojej śmierci powrócił w rodzinne strony.Mieszka on podobno w zakamarkach zamku i jest dobrym duchem tej posiadłości.
Do żeńskich duchów Krzyżtoporu należy Biała Dama bez głowy.
W czasach świetności tej magnackiej , złą sławą wyróżniała się daleka krewna wojewody ,która podczas nieobecności Ossolińskiego terroryzowała mieszkańców dworu i jego gości.
Jej jedyną miłością był jej biały piesek , z którym nie rozstawała się nawet na chwilę.
Otóż pani ta ubzdurała sobie , że zwierzę to rozpoznaje ludzi , którzy chcą dostać się do zamku w złych zamiarach.
Tego , na kogo jej pupilek zaszczekał , okrutna Pani kazała zaraz wrzucać do lochu, gdzie powoli umierał śmiercią głodową.
Działo się tak do momentu , kiedy na zamek zawitał młody szlachcic. Był on już przygotowany na to , co go tu może spotkać.
Piesek oczywiście zaszczekał na nieznajomego – pani zadzwoniła po siepaczy, ale nim przybyła wierna służba” krwawej damy” ,młodzieniec ów zdążył obciąć jej głowę , a potem rozprawił się z jej pomocnikami.
Zwłoki zabitych wrzucono do lochu. Z wielką ulgą odetchnęli mieszkańcy zamku i nikt wtedy nie spodziewał się , że ta okrutnica powróci jeszcze do zamku, jako jego zły duch, straszący przybyłych.
Mawiano ,że należy się tej zjawy wystrzegać , bo spotkanie z nią nie wróży nic dobrego.
Z książki o legendach Krzyżtoporu , zakupionej na terenie zamku , dowiedziałam się o ukrytych w nim skarbach Ossolińskich.
Miały one znajdować się gdzieś w podziemiach , za potrójnymi drzwiami .
Jeżeli komuś udałoby się je odnaleźć , to potem musiał poszukać trzech kluczy.
W przypadku, gdyby i to zadanie zostało wykonane , to w nagrodę taki poszukiwacz skarbów trafiał do podziemnej komory z trzema beczkami , wypełnionymi dukatami,talarami i grosza .
W tym momencie legenda ostrzega poszukiwaczy skarbów przed siłami nieczystymi , pilnującymi skarbów , które nie pozwalają nikomu powrócić z lochów.
Drzwi same się miały zatrzaskiwać , gasły świece ,a pomieszczenie wypełniało się siarkowodorowym odorem .
Działo się tak podobno dlatego , że skarby te miały być zgromadzone na ludzkiej krzywdzie.
Jeżeli chodzi o ród Ossolińskich , to pochodzi on z niewielkiej wioski Ossolin , leżącej w woj.świętokrzyskim,powiecie sandomierskim i gminie Klimontów.
To tu, najsławniejszy z Ossolińskich – Jerzy – kanclerz wielki koronny,wybudował wspaniałą rezydencję.
Miała ona przetrwać wieki, ale śmierć właściciela zamku, a potem najazd szwedzki ,przyczynił się do postępującego procesu niszczenia dworu.Do naszych czasów zachowały się jedynie niewielkie fragmenty kamiennego mostu.
Według jednej z legend, Ossolin miał być połączony podziemnym tunelem z zamkiem Krzyżtopór w Ujeździe.
Już po śmierci Jerzego i Krzysztofa Ossolińskich ,słyszano ponoć jakieś głuche odgłosy, dobywające się z głębi ziemi. Był to albo turkot kół wozu , albo parskanie koni.
Z wielkim ociąganiem opuszczam Ujazd, bowiem ruiny Krzyżtoporu zafascynowały mnie swoim ogromem i oczarowały niezwykłą atmosferą, panującą w „zamkowych komnatach”.
Wyobrażam sobie jak tu musiało być pięknie w latach świetności rezydencji Ossolińskich , chociaż nie do końca , bo moje zasoby wyobraźni chyba tego nie ogarniają .