Gdy odwiedzam Zamek w Będzinie, na terenie województwa śląskiego, nie mogę odmówić sobie przyjemności opowiedzenia Wam legendy o Borucie – Diabłu i Rzece Czarnej Przemszy.
Ten przystojny szlachetnie urodzony człowiek był właścicielem znacznej fortuny, a jego prawdziwą miłością były podróże po całym globie.
Podczas jednej z takich eskapad Boruta przybył do Będzina i dzięki podstępowi zdobył wejście na bal noworoczny, który odbywał się za sprawą zamkowego gospodarza.
Boruta założył długą, obszernie ozdobioną czarną szatę, która skutecznie ukrywała jego demoniczną kończynę. Swoje kopyta ukrył pod wysokimi, czerwonymi butami na obcasach.
Na balu miał okazję spotkać najbliższych krewnych Starosty Goławskiego, w tym jego atrakcyjną córkę Halszkę.
Patrząc w jej lazurowe oczy, Boruta natychmiast wpadł w romans, ale nie mógł nawet poprosić jej do tańca, ponieważ dziewczyna miała zawieszony na szyi złoty łańcuszek z krzyżem.
Mając nadzieję, że kiedyś ten łańcuszek zdejmie, przystojny szlachcic zdecydował się na dłuższy pobyt u Starosty.
Piękna Halszka była mu życzliwie nastawiona, co sprawiło, że młodzi zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Na zamku zaczęto głośno mówić o potencjalnym małżeństwie Halszki i przystojnego Boruty. To z pewnością by się stało, gdyby nie staruszka, opiekunka młodej Halszki.
Pewnej nocy, niania dostrzegła Borutę, który wyszedł z łaźni. Był owinięty tylko w ręcznik, z którego wystawał jego diabelski ogon.
Najszybciej jak mogła, pobiegła do swojej pani, a od tego momentu Halszka już nigdy nie chciała patrzeć na Borutę. Starosta Goławski natychmiast kazał nieproszonemu gościowi opuścić jego dom.
Wściekły diabeł Boruta, opuszczając miejsce, wrzucił do pobliskiej rzeki guzik z jego szaty. Rzeka natychmiast zalała się, woda zamieniła się w wiry i przybrała czarny odcień.
Od tamtego czasu rzekę zaczęto nazywać Czarną Przemszą, a rozczarowana Halszka przez długi czas nie mogła spojrzeć na żadnego innego mężczyznę.